MOJE WIERSZE
Aleksandra Bogdan z domu Snadna
Niepodległa
TOMIK w pliku PDF jest dostępny pod adresemm:
http://web.pwsz.pila.pl/~effata/images/abw.pdf
Kochanej Pani Oli!
To wielki zaszczyt a zarazem radość znać Panią Aleksandrę, a jeszcze bardziej przyczynić się do wydania jej debiutanckiego tomiku. W czasach komuny, szczególnie w czasie stanu wojennego, jedynym sposobem na przetrwanie był żart oraz poezja. To była jedyna forma walki bez przemocy, kpiny z systemu, walki z cenzurą. Dokładnie takie cechy odnajduję w twórczości Pani Aleksandry. Jej teksty są dla mnie modlitwą, która pomaga przetrwać trudne chwile i odnaleźć spokój.
Pani Aleksandra jest jedną z nielicznych osób, które poznałem, mówiących zawsze o sprawach ważnych. Nie interesują ją promocje, super oferty w pobliskim markecie, ale w każdej rozmowie mówi o Polsce, o jej kłopotach, wadach, ale przede wszystkim o miłości i wdzięczności do Ojczyzny. I o tym co powinniśmy zrobić dla niej, oraz jacy powinniśmy być. Martwi się o wszystkich ludzi, o cały świat – zawsze jest na bieżąco ze wszystkimi „sprawami” Rzeczypospolitej. Często powraca do wspomnień wojennych, czasów okupacji, jak w wieku 12 lat musiała pracować, jak pomagała żydowskim dzieciom, jakich miała kochanych rodziców. Najczęściej jednak powraca do tragicznego wydarzenia z 28 czerwca 1956 roku w Poznaniu, kiedy dostała nowe życie, jak cudem po trzech kulach ocalała, uratowana przez Pana Konrada Olejnika.
Czternaście lat temu, w 50 rocznicę tego tragicznego dnia dla Pani Oli zorganizowaliśmy wspólnie pierwszą w Pile wystawę fotografii Poznańskiego Czerwca 1956. Wspólnie wybieraliśmy fotografie i dokumenty, które dzisiaj odnaleźć można w Muzeum Czerwca 1956 roku w Poznaniu. Mam przekonanie, że wydany tomik poezji, potwierdza jak dobrą i wrażliwą osobą jest Pani Ola i jaki wartości powinny być najważniejsze.
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do wydania tego tomiku. Szczególne podziękowania składam Halinie Szocińskiej - Jaroszewicz, Marii Bochan, Zuzannie Przeworskiej, ks. Jarosławowi Wąsowiczowi SDB, Renacie Drozd, Eligiuszowi Komarowskiemu, Agnieszce Matusiak, Tomaszowi Łęckiemu, Jarosławowi Langerowi, Waldemarowi Jordanowi, Ryszardowi Wołyńskiemu, Jerzemu Cerbie, Mariuszowi Małachowskiemu, Jarosławowi Meli, Pawłowi Ładzińskiemu, Adamowi Dopierale, Janowi Sipowi, Janowi Szwedzińskiemu, Klaudii Grzybowskiej, Grzegorzowi Piechowiakowi, Sławomirowi Springerowi, Beacie Wojciechowskiej, Piotrowi Grzesiowi oraz kilku innym Osobom, które pragną pozostać anonimowe.
wdzięczny Artur Łazowy
Poznański Czerwiec 1956
28 czerwca 1956 roku piękne miasto Poznań tonęło w soczystej czerwcowej zieleni. Było bardzo ciepło. Od pewnego czasu atmosfera w mieście była napięta i bardzo niepokojąca. Były strajki na PKP oraz w Zakładach Cegielskiego, wówczas im. Stalina.
Tego czerwcowego dnia wyszłam z domu przy ul. Hibnera 23, obecnie Stablewskiego, naprzeciw Kościoła Matki Boskiej Bolesnej i Probostwa. Zmierzałam do pracy przy ul. Paderewskiego. Zawsze przed pracą wstępowałam do mojego Kościoła, by się pomodlić. Potem udałam się na przystanek tramwajowy przy Rynku Łazarskim. Dojechałam do Mostu Dworcowego. Wszyscy wysiedli. Była godzina 7 rano. Tłum ludzi w roboczych ubraniach przemieszczał się do centrum miasta. Włączyłam się ze łzami w oczach, bo to było bardzo wzruszające. Szłam razem ze wszystkimi w szeregu. Do pracy na ul. Paderewskiego – Miejski Handel Detaliczny, dotarłam już spóźniona. Wpadłam i powiedziałam i powiedziałam do wszystkich, co wy tu jeszcze siedzicie? Ja wychodzę, podpisałam tylko listę obecności i już byłam na ulicy. Przebiegłam na drugą stronę Paderewskiego do sklepu cukierniczego Wedel, tam pracowała Pani Jasińska, sklep był już otwarty. Powiedziałam do niej, że idę dołączyć do strajku. Pani Czesława przeżegnała mnie krzyżem i powiedziała, Oleńko niech cię Bóg prowadzi. Włączyłam się zaraz w ten ogromny tłum. Szły już prawie wszystkie zakłady. Stary Rynek i ulica Szkolna były szczelnie zapełnione.
Mijałam szpital przy ulicy Szkolnej, chorzy patrzyli ze wszystkich okien i nie przyszło mi do głowy, że za kilka godzin znajdę się tutaj w tak ciężkim stanie. Szłam w ogromnym tłumie na ulicę Świętego Marcina. Tuż przed kościołem Świętego Marcina cały tłum stanął. Śpiewaliśmy „Boże coś Polskę” i skandowaliśmy „Nie rzucim ziemi”.
Ktoś uruchomił dzwon. Moje oczy znowu były pełne łez. Na zmianę nieśliśmy transparenty z hasłami : „Wolności”, „Chleba” , „Precz z okupacją”. Tych haseł było bardzo dużo. Na Placu Stalina przed Zamkiem były ogromne tłumy. A potem zaczęła się wojna, wokół słychać było strzały, huk, zamęt. Pobiegłam wraz z tłumem na ulicę Młyńską pod więzienie. Padały okrzyki „uwolnić więźniów”. Nagle padły strzały. Jeden z wartowników strzelał z wieżyczki do tłumu. Pozostałych czterech wartowników zeszło dobrowolnie. Już byli ranni i zabici. Podjeżdżały karetki pogotowia. Tłumy wysadziły bramę więzienia i na jej bokach powiesiliśmy flagi. Weszłam na teren więzienia i rzucaliśmy się więźniom na szyję. Wokół wszystko się paliło. Z okien sądu wyrzucano akta. A ja w tym czasie weszłam na lewe skrzydło, na parter. Chciałam zobaczyć w jakich warunkach władza komunistyczna więziła ludzi oporu. W celach było strasznie, brud, ciemno, fatalnie. I tak mi coś mówiło, uważaj, brama może się zamknąć. Wyjdź!
Piekło zaczęło się na ulicy Kochanowskiego. Ja w grupce pięciu młodych mężczyzn i z tłumem, przez Most Teatralny udałam się na ulicę Dąbrowskiego, Poznańską, Kochanowskiego. Wszędzie dusiło od gazów łzawiących. Grad kul, huk wystrzałów. Krzyczeliśmy – nie strzelajcie. Wozy opancerzone z wojskiem, karabiny maszynowe, czołgi, strach, popłoch, ranni, zabici.
Pomagałam przy lżej rannych, którzy nie wymagali pomocy szpitalnej. Pozostałych rannych chłopcy nosili na teren szpitala im. Franciszka Raszei przy ulicy Mickiewicza. Ostrzegałam ludzi, matki z dziećmi, młodzieńców, którzy podchodzili w miejsca zagrożone i narażali się na utratę życia. Ja byłam odważna i tak bardzo się nie bałam, choć moje życie już wiele razy w tym piekle było zagrożone.
Bunt i odwaga były ogromne, by wreszcie zniszczyć reżim komunistyczny.
Kule siekały ze wszystkich stron. Karetki już nie zabierały rannych. Wojsko opanowało Poznań. Duch i zaangażowanie ludzi były ogromne. Zjednoczeni, solidarni, wspaniali.
Godzina 17.30 z ulicy Poznańskiej przeszliśmy ulicą Roosevelta na Most Teatralny. Tam znowu zobaczyłam, że jadą pojazdy pancerne, czołgi. Już wiedziałam, że to koniec. Oparłam się o barierkę mostu. Wozy pancew3rne rosły nam w oczach, a my nie mieliśmy dokąd uciekać. Przez most przejechał sznur czołgów. Kiedy myśleliśmy, że niebezpieczeństwo minęło, stanęły przed nami trzy pojazdy opancerzone. Byliśmy odcięci. Seria z karabinu maszynowego poleciała nad głowami. Strzelali do nas, a ludzi Moście Teatralnym było bardzo dużo, nie mieliśmy się gdzie schować. Nie było niczego, gdzie można by się skryć. Położyliśmy się na chodniku. Zanim opuściłam głowę w dół, zdążyłam zauważyć, że dowódca grupy mierzy z pistoletu w naszą stronę. Był bardzo wysoki. Ja byłam tyłem odwrócona, obok mnie leżał młody chłopak, dostał prosto w czoło z tego pistoletu. Chłopcy z grupy, z którą się trzymałam przeskoczyli barierki i wisieli nad torami trzymając się na rękach. Kiedy zobaczyłam, że chłopak przy mnie już nie żyje, chciałam skoczyć w dół na tory kolejowe. Zaczęłam krzyczeć. Panika. Ludzie błagali – nie strzelajcie!!!
Dostałam pierwszą kulę pod ramię, drugą w rękę na przedramię, a trzecią w tył głowy. Zdążyłam krzyknąć bardzo głośno tracąc przytomność. Kolega z grupy wyskoczył z ukrycia w trakcie tej strzelaniny, chwycił mnie za nogi i ciągnął mnie wzdłuż kolejowego nasypu na tory. Pod Mostem Teatralnym stał wagon. Tam urządzono prowizoryczny punkt pomocy medycznej. Ale mnie nie chcieli przyjąć bo miałam trzy krwawiące rany i myśleli, że albo już nie żyję, albo zaraz umrę. Koledzy wzięli mnie na ręce i nieśli przez cały węzeł kolejowy pod górkę aż do Parku Moniuszki. Tam zatrzymali wojskowy gazik i zawieźli mnie do szpitala im. Strusia na ulicę Szkolną. Do tego samego obok którego rano szłam. Zaniesiono mnie na I piętro na oddział chirurgiczny do doc. Boruszewskiego. Brakowało miejsc. Pierwszą noc spędziłam na korytarzu, a na drugi dzień już byłam na Sali. Kiedy rano otworzyłam oczy zobaczyłam panów z Urzędu Bezpieczeństwa. I tak było potem, co dwa dni przesłuchania w łóżku. W następny czwartek miałam usuwaną kulę z ręki. Potem były aresztowania, zwolniono mnie z pracy, szantażowano publicznie na ulicy, grożono więzieniem.
Po pobycie w szpitalu, czekało mnie zaraz śledztwo w Urzędzie Bezpieczeństwa przy Kochanowskiego.
Wspominam z wielkim wzruszeniem ten dzień, kiedy idę ulicami tego pięknego miasta, które zawsze słynęło z patriotycznych zasad i porządku.
Aleksandra Bogdan z d. Snadna
MOJE WIERSZE
Aleksandra Bogdan z domu Snadna
Wstęp: Zuzanna Przeworska
Wstęp: Jarosław Lange Przewodniczący Region Wielkopolska NSZZ Solidarność
Wstęp: ks. dr Jarosław Wąsowicz SDB
Korekta: Halina Jaroszewicz, Maria Bochan, Zuzanna Przeworska
Skład: Renata Drozd
Koordynator: Artur Łazowy
Honorowy Patronat:
Eligiusz Komarowski Starosta Pilski
Tomasz Łęcki Dyrektor Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości
Jarosław Lange Przewodniczący Region Wielkopolska NSZZ Solidarność
Waldemar Jordan Przewodniczący Stowarzyszenia Internowanych i Represjonowanych w Pile
Partnerzy:
Wielkopolskie Muzeum Niepodległości w Poznaniu
Starostwo Powiatowe w Pile
Towarzystwo Miłośników Miasta Piły
Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych w Pile
Wydanie książki wsparł POWIAT PILSKI
Mecenat:
POL-DRÓG Piła Sp. z o.o.
PROFiL Wytwórnia Profili Budowlanych z PVC Sp. z o.o.
Agencja Reklamowa Opus Design
Spółdzielnia "Społem" PSS w Pile
Zetpezet Sp. z o.o. Zakłady Przemysłu Ziemniaczanego
Region Wielkopolska NSZZ Solidarność
Druk: Jan Sip Przedsiębiorstwo Poligraficzno Reklamowe Tongraf, Piła 64-920, ul. Pilotów 7.
Wydawca:
Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych EFFATA
Web: www.effata.org.pl
PL, 64 - 920, Piła, ul. Wincentego Witosa 26/5
KRS: 0000162787
Nip: 7642095158
Regon: 570764368
© Copyright Artur Łazowy, Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych EFFATA
ISBN 978-83-940943-2-4
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Materiał ten jest ograniczony prawami autorskimi oraz innymi prawami i nie może być kopiowany, publikowany i rozprowadzany w żadnej formie, ani w całości, ani we fragmentach.
Piła, 28 grudnia 2018